W dobie Facebooka i powszechnego Internetu trudno sobie wyobrazić bariery w przekazywaniu ważnych informacji. 19 lat temu wyglądało to całkiem inaczej.
Obóz harcerski nad rzeką. Młoda kadra, niesforni uczestnicy, świetne miejsce i dobra pogoda. Kontakt ze światem zewnętrznym utrzymywany tylko dzięki radiu znajdującemu się w pobliskiej smażalni pstrąga. To właśnie stamtąd dociera do nas smutna wiadomość, po której wieczorny apel zmienia swoją formułę.
Przy ognisku śpiewamy piosenki. Najchętniej zespołu Dżem. Ówczesna kadra pała zamiłowaniem do twórczości tej śląskiej grupy. Nikt nie przypuszcza, że już nigdy więcej nie usłyszy Ryszarda Riedla…
Ktoś zdyszany wbiega na obóz z sensacyjną wiadomością. Drużyny gotowe do apelu. Oboźny nie przerywa i rozpoczyna codzienny ceremoniał. Nastaje minuta ciszy. Poproszono mnie o zagranie piosenki, która miała dopełnić chwilę powagi. Wehikuł czasu… Choć nie łatwo odnaleźć się w tej nagłej sytuacji uznaję, że to będzie najlepsza piosenka.
Prawie dwie dekady za nami, to wielu z nas powraca do jego wspaniałej twórczości. Choć Rysiek przegrał ze śmiercią, nie jest przegranym. Pozostał idolem. Ludzie kochają za to jak uwiódł swoim niepowtarzalnym talentem. Dziś nie ma już takiej charyzmy. Pamiętać trzeba jednak o finale tej barwnej historii. Niech pozostanie przestrogą. Dla wszystkich.
Ilustracją niech będzie piosenka zespołu TSA „51” z ostatniego festiwalu im. Ryśka Riedla.
19 lat temu byliśmy na obozie harcerskim w Mylof nad rzeką Brdą i mieliśmy mniej niż 20 lat. Dziś,
30 lipca 2013 roku mija 19 rocznica śmierci Ryszarda Riedla, legendarnego wokalisty zespołu Dżem.